Spalam się…

„Skupianie się na wynikach, celach, zwycięstwach  i punktach powoduje stres, ponieważ nikt nie ma władzy nad tym ile razy wygra albo ile zdobędzie punktów.” J. Gordon

Dziwny jest ten świat

W tych pełnych wyzwań czasach, kiedy staramy się żyć tak dobrze jak to tylko możliwe, otrzymaliśmy brutalny – wojenny kubeł wody. Całą energię kierujemy w stronę tych, którym jeszcze trudniej i powtarzamy sobie, że wszystko u nas OK, że dajemy radę – przekornie będzie o „wypaleniu”.

Nauczeni oczekiwania od siebie więcej, żyjemy w kulturze obowiązkowego sukcesu, doskonałości, kompetencji. W potrzebie obrony własnej godności, wartości, nieomylności  uruchamiamy ambicję do granic możliwości. Żeby dawać z siebie 100% normy i z dumą powiedzieć „dałam/em z siebie wszystko!”.

Dlatego właśnie drepcząc po drabinie sukcesów zawodowych, społecznych, materialnych, nie liczymy kosztów. Gdy używamy siebie maksymalnie,  słabość uznajemy za porażkę, a błędy za winę budzimy się w rzeczywistości:

✔️ emocjonalnego wyczerpania – łatwego wybuchania;

✔️ zmęczenia już nawet nie odczuwalnego;

✔️ ograniczonego dostępu do siebie, działając w pułapce automatyzmów;

✔️ niezrozumiałej odległości mentalnej od najbliższych ludzi;

✔️ braku horyzontu, który miałby sens, bez chęci działania;

✔️ lęku, napięcia i przekonania, że tylko więcej działania może coś zmienić;

✔️ wyciskania z siebie więcej i zdziwienia, że tak niełatwo.

Zaczynamy myśleć, że możemy już tylko nic i na nic mamy wpływ. I ciśniemy mocniej, więcej – podnosimy poprzeczkę perfekcjonizmu. A świat dookoła staje się nieprzyjazny, obcy i zbyt roszczeniowy.

Też tak mam!

Płaciłam dziś mandat, który opatrzyłam w tytule zapisem: Nr zawiadomienia – opłata za zmęczenie i nieuwzględniające go prawo. 200zł kosztowało mnie parkowanie, które opłaciłam – bo automatycznie wpisałam nr rejestracyjny swojego auta a nie tego którym przyjechałam.

Kto zna?

Niezależnie od tego, czy narysowany obrazek jest Wam bliski, czy obcy – konia z rzędem temu, kto nie zna kogoś, kto… albo słyszał o kimś kto…, prawda?

I te dowcipy o postanowieniach noworocznych – z definicji niespełnialnych, z założenia nie do zrealizowania, znamy to prawda? Cynizm i dystans na zewnątrz, poczucie porażki („znowu”) w środku i dialog wewnętrzny, który albo znajduje winę na zewnątrz albo w nas karmiąc adekwatnym głosem „osiągnięcie”.

Spodziewam się głosów krytyki wszystkich osób stawiających na rozwój osobisty, w drodze do osiągania postawionych sobie celów i realizujących kolejne punkty z mapy marzeń. Dlatego sprawnie wyjaśniam:

– warto rysować horyzont na mapie marzeń

– warto się rozwijać

Sama to robię.

Rzeczywistość

Równocześnie „wypalenie” jest rzeczywistością wielu osób, które spotykam na swojej zawodowej drodze. Postępuje w ogromnym tempie i z głębokością, która zaskakuje.

Kolejne nie  zrealizowane cele, postanowienia to często coraz większy cynizm związany z ich stawianiem i doskonała ścieżka do budowania nawyku ich nie osiągania. Prawdopodobieństwo realizacji kolejnych postanowień/celów maleje z każdą porażką. Zwiększa się potrzeba ochrony własnej wartości i poszukiwania winy poza sobą.

Budowanie bezradności i winy tych ONYCH, którzy odpowiadają za wszystkie nasze niepowodzenia.

Aż spoglądamy w lustro przy goleniu, robieniu makijażu  i spotykamy tam osobę, której nie lubimy. Która nie wygląda, nie czuje i nie robi tego co chciała. I nawet jeśli osiągamy miejsce które było przedmiotem marzeń – czujemy „nie tak miało być”.

Zatrzymaj się

Dlatego…

Aby coś zmienić, trzeba coś zmienić.

Jesteśmy indywidualnościami. Każdy ze swoim unikatowym DNA, absolutnie doskonale zaprojektowanym mózgiem, układem neuronalnym, ciałem, doświadczeniami i życiem które buduje ma potencjał dobrego życia. A nawet szczęścia, o którym tyle się mówi.

Tak, również teraz.

I ja tutaj proszę – zatrzymaj się. Weź głęboki oddech. Przynieś sobie herbatę/kawę/wodę – co tam sobie chcesz i lubisz. I pomyśl:

💙 W jakim jestem miejscu? Co mówi do mnie moje ciało? Czego potrzebuje? Jak funkcjonuje mój mózg? Kiedy byłam/em na urlopie? A jeśli byłam/em – czy był on wypoczynkiem, relaksem, przyjemnością?  Czy kiedy nadźwigałam się ciężarów – to żeby poradzić sobie ze zmęczeniem biorę kolejny ciężar na barki? Wymagam od siebie jeszcze więcej?

💛 To ludzie z którymi tworzę moją czasoprzestrzeń są źródłem mojej fizycznej i mentalnej siły. Jaki jest mój wkład w budowanie naszych wspólnych relacji? Jaki mieli dziś dzień? Co ich trapi? Cieszy? Zajmuje? Co przeżywają? Kiedy ostatni raz przytuliliśmy się – tak ciepło i miękko – od serca. Jaki komunikat ostatnio usłyszałam/em? Co z nim zrobiłam/em?

💙 Warto a nawet bardzo warto – na nowo przyjrzeć się swoim celom. Czy są nadal moje? Jak się czuję z ich osiąganiem? Czy na moim poziomie funkcjonowania, możliwości – nadal są realne? Czy ich zdobywanie poprzez czynności, których wymagają sprawia mi przyjemność? Czy to co robię nadal przynosi korzyści również docelowym benficjentom? Czy ma to sens? Jak mogę przedefiniować te cele – aby z czystym sumieniem mówić TAK!, kiedy zadaję sobie te pytania? Jaka drobna korekta w definicji celu może mi to umożliwić? Poczuć przyjemność z działania?

Czy namawiam do rzucenia wszystkiego i szukania nowego?

Otóż NIE!

Przedefiniowanie

Zachęcam jedynie do refleksji w kontekście definicji.

💛 Wypada, a nawet trzeba doświadczać przyjemności, radości, wdzięczności. Troska o siebie jest troską o wszystko za co odpowiadam. O ludzi których kocham i mam siłę by ich wspierać. Nawet jeśli oznacza to konieczność oddalenia się na jakiś czas w sobie tylko znanym kierunku – by uciec od bodźców, problemów, wyzwań, rozwoju by oddać się sobie tylko znanemu legwaństwu. Tak, również w czasie wojny.

💙 Mały krok bywa MILOWY na drodze do siebie i dobrego życia.  Czymkolwiek ono jest dla Ciebie, dla Mnie, dla Niego, dla Niej. Dlatego rozważmy MAŁE kroki. Może nawet kroczki w kierunku usłyszenia siebie. Co ja piszę! Miejmy odwagę wierzyć, że MAŁY krok jest OK. Nie musimy od razu tworzyć rewolucji w życiu, by zrobić MILOWY krok. Wiele małych kroków – to potęga!

Spacer 10 minutowy, to może nie jest ambitny cel. Równocześnie, kiedy odbywasz go przez 31 dni w miesiącu – spacerujesz łącznie 310 minut, to jest 5 godzin i 17 minut!

Kiedy ostatnio robiłaś/eś to, czego nie możesz zrobić z braku czasu przez  5 godzin i 17 minut?

Więcej o radzeniu sobie z kryzysem jakim jest wypalenie w Twoim życiu możesz usłyszeć podczas dyżuru Coacha/Mentora Kryzysowego w każdą środę g. 18:00 – 19:30. Link

Czekam tam na Ciebie – bez zobowiązań. Całkowicie za darmo.

Czy to wystarczająco mały krok, by Was zniechęcić do takiego działania? 😉

Przyjemności – niezależnie.

Serdecznie,

EM

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *